Wysłany: 2009-05-27, 12:03 Problem z dzikami, a raczej z Nadleśnictwem
Witam wszystkich użytkowników forum.
Mam bardzo poważny problem z dzikami w okolicy mojej miejscowości. Sprawa wygląda następująco: od około 3-4 lat liczba tych zwierząt drastycznie zwiększyła sie w rejonie naszej miejscowości. Wina oczywiście leży po stronie Nadleśnictwa, które nie przeprowadza regularnych odstrzałów zwierzyny. Wszystko zaczęły sie tak jak wspominałem około 3 lat temu kiedy wystąpiły pierwsze przypadki wyjadania nasion z całych(podkreślam - CAŁYCH) pól świeżo zasianej kukurydzy. Dziki po prostu przychodziły pewnej nocy i rządek po rządku wyjadały nasiona. Straty wynosiły około 80%,a co za tym idzie - trzeba było dokonać siewu po raz kolejny, płacić przy tym za cały materiał siewny + opłaty za wykonanie siewu ponownie. Oczywiście było to zgłaszane do leśniczego. Przyjechała komisja, oszacowała straty, dostaliśmy 400zł, krew nas zalała.. Rok później podobna sytuacja. Zaczęliśmy stosować włosy, szambo, zapachy, nawet sprowadziliśmy szamana z doliny Nilu. Wszystko to sprawiło że dziki chyba jeszcze lepiej się bawiły przy robocie. Pełni złości zaczęliśmy gonić za leśniczymi. Efekt zerowy. Trzeba tu przyznać że Pan jest całkiem miły i robi wrażenie jakby naprawdę się starał, ale efekty są marne. Rozzłościł nas jak złapaliśmy go na kłamstwie - zarzekał się że był w nocy w leśniczówce, a tak naprawdę to my tam byliśmy. Oczywiście jego nie było.. Przejdźmy do sedna. Zgłaszaliśmy to do Nadleśnictwa. Rok temu przyszedł Pan pod koniec sezonu na nasze podwórze i chciał nam dać jako zadość uczynienie poniesionych szkód 2 worki kukurydzy. Wtedy nie wytrzymaliśmy i "Pan" musiał w "trybie przyspieszonym" opuszczać naszą posiadłość. Proszę o pomoc, o poradę od osoby która może miała podobna sytuacje. Gdzie, co i do kogo napisać? Tusk czy od razu Kaczyński? Przepraszam za mój nieco lekceważący ton, ale tak naprawdę zżera mnie złość. Leśnicy NIC nie robią i po prostu nie wiem co zrobić, ale tak tego nie zostawię. Śmieszy mnie również fakt, ze w okręgu obok, leśniczymi są moi kuzyni i oni poradzili sobie z tym problemem - po prostu odszczelili odpowiednią ilość zwierzyny. Problem w tym że nie mogą oni podobno przyjechać i strzelać u nas("nie ich teren"). Czy to prawda? Orientuje sie ktoś?
Reasumując:
problem jest z nadleśnictwem. Jeśli ktoś czuje sie urażony moim postem - przepraszam..., ale mam prawo być wściekłym. Jeśli ktoś zna struktury tej organizacji - proszę o pomoc, gdzie można sie zwrócić. Rejonowy oddział też ma nas głęboko w d.... - tyłku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum